Jerzy Gnerowicz
dr. Józef Matuszewski – jeden z polskich prekursorów apiterapii.
W sierpniu 2014 roku korzystałem z dobrodziejstw sanatorium w Polanicy Zdrój. W sytuacjach okresowego pobytu w obcym terenie na ogół staram się wykorzystać czas podwójnie i przy okazji dowiedzieć się czegoś interesującego o danej okolicy. Dla mnie – swego rodzaju obieżyświata, każdy skrawek Ziemi ma zawsze coś wartego poznania. Tak było i tym razem: już w trzecim dniu pobytu w Polanicy, odkryłem ku własnemu zaskoczeniu, że jedną z głównych ulic tego znanego kurortu obdarzono imieniem i nazwiskiem polanickiego pszczelarza, Józefa Matuszewskiego. Swego czasu pasieczników był w kręgu dolnośląskich pszczelarzy oraz lekarzy osobą znaną, toteż i mnie zainteresowała pszczelarska pasja tego lekarza.
Jej korzenie sięgają lat trzydziestych minionego stulecia, kiedy to zafundował sobie własną pasiekę, choć prawdę mówiąc, jego pierwsze kontakty z pszczołami datują się na lata jeszcze odleglejsze, kiedy to będąc chłopcem, później już gimnazjalistą i studentem pomagał ojcu w gospodarstwie, w skład którego wchodziła duża pasieka. Dzięki uzyskiwanym z niej dochodom – głównie ze sprzedaży miodu gryczanego, który beczkami nabywali od niego żydowscy kupcy – stać go było na kształcenie syna w gimnazjum, a następnie na uniwersytecie.
Przyrodolecznictwo
W roli pszczelarza, a ściślej mówiąc w roli jednego z pierwszych i nielicznych wówczas polskich prekursorów apiterapii, Matuszewski zasłynął, gdy już był lekarzem, a więc znacznie później, bo dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych. Jego wiarygodność jako propagatora apiterapeutyków podnosił w oczach uczestników spotkań, wykładów i seminarzystów fakt, iż był praktykującym lekarzem w dziedzinie przyrodolecznictwa. Z tych też względów będąc równocześnie działaczem pszczelarskim otwierał środowisko pszczelarskie na idee i nowinki z dziedziny apiterapii, które tym sposobem przebijały się do świadomości społecznej.
A oto kilka słów dotyczących bezpośrednio jego osoby.
Życiorys
Józef Matuszewski urodził się 9 września 1900 roku w miejscowości Jezierna w dawnym województwie tarnopolskim. Po ukończeniu Państwowego Gimnazjum w Tarnopolu studiował na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie uzyskując w roku 1930 dyplom doktora wszechnauk lekarskich. Po odbyciu w Żółkwi stażu lekarskiego przeniósł się do Delatyna – miejscowości uzdrowiskowej we wschodnich Karpatach. Objął tu obowiązki kierownika zakładu solankowo-inhalacyjnego. W latach 1936-37 wybudował w odległym o 9 kilometrów Jeremczu nowoczesny zakład balneologiczny, wyposażony w dwadzieścia kabin kąpielowych, urządzenia do hydro- i elektroterapii oraz inhalatornie. We wrześniu 1939 roku władze sowieckie upaństwowiły mu ten zakład, ale pozwoliły nim nadal kierować. W okresie okupacji był kierownikiem ośrodka zdrowia i lekarzem domowym ubezpieczalni społecznej. W sierpniu 1944 roku ewakuowany do obozu uchodźców pod Budapesztem, do Polski wrócił latem 1945 roku.
Początkowo zamieszkał w Krynicy, wkrótce przeniósł się do Polanicy, gdzie w tutejszym uzdrowisku był pierwszym polskim lekarzem – mianowany kierownikiem przychodni uzdrowiskowej, a w roku 1949 ordynatorem sanatorium specjalizującego się w leczeniu chorób układu krążenia. W 1954 roku został powołany na stanowisko Naczelnego Lekarza Uzdrowiska Polanica.
działalność naukowa
Równolegle z pracą zawodową prowadził, na miarę prowincjonalnych warunków i możliwości, działalność naukową. W opinii osób, które znały go osobiście, był człowiekiem czynnym od świtu do nocy, obowiązkowym i odpowiedzialnym i nigdy nie szczędził sił, by z nałożonych obowiązków wywiązywać się jak najlepiej. Był uznanym kardiologiem i gastrologiem. Po dniu pracy w uzdrowisku przyjmował codziennie pacjentów, a pod jego domem można było zobaczyć samochody z rejestracjami z całego niemal kraju, a nawet z zagranicy. Rezultaty badań nad profilaktyką miażdżycy i zawału mięśnia sercowego, przedstawił ze swymi współpracownikami w kilkunastu publikacjach i referatach na zjazdach i konferencjach.
Drugim wiodącym tematem badań Józefa Matuszewskiego było leczenie w Polanicy schorzeń przewodu pokarmowego. Z jego inicjatywy uruchomiono w tym kurorcie w 1950 roku sanatorium gastrologiczne.
badania naukowe nad mleczkiem pszczelim
Trzecim kierunkiem badań naukowych doktora Matuszewskiego było mleczko pszczele, a konkretnie właściwości tego produktu oraz możliwości i efekty zastosowania go w lecznictwie. Zainteresowanie tym produktem pasiecznym wzięło się stąd, że w początkach lat pięćdziesiątych zaczęły pojawiać się w literaturze zagranicznej doniesienia o specyficznym działaniu mleczka pszczelego na ludzki organizm. Jako lekarz i pszczelarz orientował się, iż w Polsce nikt dotąd tym problemem nie zajmował się.
A oto jak wyglądała po wojnie kontynuacja jego pasji pszczelarskiej.
Z kilku zaproponowanych mu w 1946 roku miejsc pracy w Kotlinie Kłodzkiej – wybrał Polanicę. Nie była to jednak decyzja przypadkowa. Zadecydowało o tym jego osobiste hobby, tj. pszczoły, gdyż w trakcie wizji lokalnej zobaczył tu aleje lipowe. Inna rzecz, iż tutejsze lipy drobnolistne nektarowały w polanickich warunkach zawodnie, ale i tak – jak twierdzi jego dawny przyjaciel – było kiedyś w Polanicy trzysta rodzin pszczelich, a pszczelarze brali miód beczkami.
Wracając do Matuszewskiego warto podkreślić, że miał on szczególny sentyment i stosunek do pszczół. Twierdził, że zdolność do kilkunastogodzinnej pracy każdego dnia zawdzięczał przede wszystkim faktowi, iż poza pracą w uzdrowisku wiele czasu poświęcał swojej 50-pniowej pasiece. Stała w przydomowym ogrodzie i prowadził ją osobiście. Według relacji jego kolegi i przyjaciela – wieloletniego prezesa polanickiego koła pszczelarzy, Aleksandra Barczyka, z pomocy kolegów korzystał tylko w momentach spiętrzenia prac pasiecznych (miodobranie, przewóz pszczół na pożytki itp.). Poza tym pracował przy pszczołach sam. Uważał, że praca w pasiece, a w szczególności użądlenia pszczół, na które był narażony oraz korzystanie z dobrodziejstwa produktów, których dostarcza pasieka, aż do późnych lat pozytywnie wpływały na jego zdrowie, sprawność fizyczną, dobry wzrok (nigdy nie korzystał z okularów!) oraz na aktywność zawodową i społeczną. Powiadano, że nigdy nie chorował, a gdy zaniemógł pierwszy raz w życiu, co stało się to na trzy dni przed jego śmiercią, sądzono, że to grypa.
Dziś już nie ma możliwości wiernego odtworzenia kulis początków zainteresowania się przez doktora Matuszewskiego mleczkiem pszczelim. Pozostaje faktem, że był bodaj pierwszym, a jeśli nie to z całą pewnością należał do grona pionierów rozwiązujących praktyczne problemy pozyskiwania mleczka pszczelego w naszym kraju. Był propagatorem jego terapeutycznych zalet i spożywania w celach leczniczych. Z tego względu należy go zaliczyć do prekursorów apiterapii w Polsce. Należy też odnotować, że dr Matuszewski nakłaniał do produkcji mleczka także innych pszczelarzy.
W relacji kolegi Barczyka, który był około 80 lat młodszy od Józefa Matuszewskiego i który jako działacz pszczelarski do pewnego stopnia wspomagał go na miejscu w jego pionierskim działaniu, technologia prac przy produkcji mleczka pszczelego wyglądała wówczas następująco (omawiam ją w skrócie).
Józef Matuszewski wpierw wypróbował metodę produkcji mleczka pszczelego w 10-15 ulach we własnej pasiece. W tę włoską nowinkę wdrażał go kierownik Katedry Pszczelarstwa Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu, prof. Leonard Weber (z gospodarzem polanickiej pasieki znał się już od czasów przedwojennych, bowiem spotykali się we Lwowie jeszcze przed wojną), który z najnowszą technologią pozyskania mleczka pszczelego zapoznał się podczas wyjazdu kongresowego w pasiece Giorgio de Piana w Castel San Pietro k. Bolonii we Włoszech.
To na kongresie Apimondii, a potem posiłkując się zachodnią literaturą, profesor Weber zapoznał się z walorami zdrowotnymi mleczka pszczelego. W końcu obaj przekonani o zaletach terapeutycznych tego produktu podjęli działalność, nazwijmy ją wdrożeniową, na gruncie krajowym i to w pasiece Matuszewskiego w Polanicy. Na dalszym etapie prac i doświadczeń przeszkolili i pozyskali do współpracy grupę pszczelarzy, których udało się zainteresować kooperacją w produkcji mleczka – z Dolnego Śląska, a nawet spod Skoczowa i z rejonu Śląska Cieszyńskiego,.
Zgodnie z umową Matuszewski kupował od nich pozyskane mleczko (nawet w formie mateczników wypełnionych mleczkiem wraz z larwą, z których odzyskiwał mleczko we własnej pracowni. Miał do tego pomocników, w tym córkę, którzy z dostarczonych mateczników usuwali larwy i mleczko specjalną ssawką. Pozyskane ilości mleczka z własnej pasieki i z dostaw innych pszczelarzy przechowywał w zamrażarce, a po zgromadzeniu większych porcji tego produktu przekazywał go do liofilizacji w Stacji Krwiodawstwa we Wrocławiu.
Według Barczyka, który mu pomagał w transporcie mleczka do Wrocławia, mogło tego produktu być w ciągu sezonu nawet do 100 kg. Gdy udzielał mi tych informacji w 2014 roku, twierdził, że tego rodzaju działalność Matuszewski rozpoczął na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i że prowadził ją przez około dwadzieścia lat. Przetartą przez niego drogą poszła w latach siedemdziesiątych Okręgowa Spółdzielnia Pszczelarska w Poznaniu, która pod koniec lat osiemdziesiątych skupowała, przetwarzała i sprzedawała w różnej postaci około jednej tony mleczka pszczelego. Prawdziwość powyższych informacji potwierdził w rozmowie telefonicznej również syn profesora, Łukasz Weber, który w późniejszych latach pojawiał się w pasiece Matuszewskiego, jako pracownik działu pszczelarskiego Wojewódzkiego Ośrodka Postępu Rolniczego we Wrocławiu.
Uzyskany z mleczka zbrylony liofilizat następnie porcjowano w pracowni pszczelarskiej Matuszewskiego do fiolek, które nabywał w jeleniogórskiej Polfie. W tej formie doktor przekazywał liofilizat swoim pacjentom, zalecając im dzienną dawkę w ilości odpowiadającej ziarnku ryżu. Rzeczą ciekawą i warta odnotowania w tym wszystkim wydaje się fakt, iż bardzo sceptycznie odnosił się do pomysłu mieszania mleczka z miodem, twierdząc, że liofilizat jest najlepiej, najszybciej i bez strat przyswajany przez ludzki organizm.
Polanica – a konkretnie willa dr Matuszewskiego – była w tamtych latach nieformalnym ośrodkiem myśli pszczelarskiej na Dolnym Śląsku. Prowadząc specyficzną działalność z pogranicza medycyny i pszczelarstwa Matuszewski utrzymywał kontakty z władzami pszczelarskimi Dolnego Śląska i z polskimi uczonymi interesującymi się pszczelarstwem i produktami pszczelimi. W latach 60-tych był współorganizatorem polanickich spotkań pszczelarzy, na które zapraszano uczonych w osobach profesorów: Leona Bornusa, Jerzego Woyke, który po powrocie z USA miał wykłady na temat tamtejszego pszczelarstwa, czy w końcu ówczesnego profesora i działacza dolnośląskiego w jednej osobie, Leonarda Webera. Ten, jak wspomina jego syn, Łukasz, gdy tylko miał czas, jeździł do doktora Matuszewskiego do Polanicy, nie tak przecież odległej od Wrocławia, jak sam miał wówczas zwyczaj powiadać – na pogaduszki i szachy.
W oparciu o dostępną literaturę doktor Matuszewski szybko opanował wiedzę na temat wartości i stosowania mleczka pszczelego w medycynie naturalnej. Zapoznał się z biologicznymi aspektami działalności mleczka pszczelego, w końcu sam obserwował pożytki płynące z jego przyjmowania. Wiedział, że enzymy zawarte w mleczku cechuje nadzwyczajny biodynamizm i że usprawniają one procesy życiowe w organizmie człowieka, pomimo, iż ze swej natury przeznaczone są dla larwy pszczelej. Już wówczas wiedziano, że niewielka dawka tego pszczelego specyfiku wytwarzanego przez ulowe karmicielki królowej roju pszczelego wywiera korzystny wpływ na procesy zachodzące w ustroju ludzkim. Wiedział też o antybiotycznych właściwościach mleczka; wiedział jak je przechowywać i konserwować. Wiedział ponadto, że najdłużej utrzymuje swe boskie właściwości w postaci liofilizowanej i że należy przechowywać je w szczelnym opakowaniu, najlepiej szklanym, w pomieszczeniu bez dostępu światła.
W posiadaniu kolegi Aleksandra Barczyka z Polanicy zachowała się ulotka (dwustronicowy druk) autorstwa Józefa Matuszewskiego, propagująca mleczko pszczele, w której m.in. przeczytałem:
Właściwy wpływ mleczka tkwi w enzymach działających na komórki narządów w środowisku tkanki podścieliskowej (mesenchymy), która ulega przekrwieniu, co stwarza dobre warunki odżywcze dla komórek narządów, skutkiem czego zwiększa się aktywność kwasów nukleinowych i synteza enzymów – przede wszystkim cyklicznego monofosforanu adenozyny cAMP o zasadniczym znaczeniu w procesie pobudzania procesów życiowych normalizujących w komórkach przemianę materii. Matuszewski będąc lekarzem zdawał sobie sprawę, że starzenie się ustroju ludzkiego jest m.in. rezultatem postępującego z wiekiem niedokrwienia tkanki podścieliskowej; także i to, że na zmiany zachodzące w przemianie materii mają wpływ szkodliwe czynniki zewnętrzne (np. praca, niewłaściwe odżywianie itp.) również manifestujące się spadkiem syntezy enzymów, przede wszystkim cAMP.
W takim rozumieniu mechanizm działania mleczka pszczelego jako czynnika normalizującego częściowo zaburzone czynności narządów organizmu ludzkiego wydaje się być jasny. Zawarte w nim enzymy i inne biologicznie czynne związki działają więc tam, gdzie istnieją zaburzenia. Stąd możliwość ich wpływu na różne schorzenia.
Te rewelacyjne dane Matuszewski znał z prac naukowych, głównie zagranicznych, ale też już z pierwszych doświadczeń krajowych i własnych. Pacjentom, którym ordynował mleczko pszczele, badał rutynowo morfologię, OB, RR. EKG, mocz oraz oznaczał we krwi poziom cholesterolu, białka całkowitego, fosfolipidów, Cp, tłuszczu całkowitego, zachowanie się lipoproteidów, trójglicerydów i mukopolisacharydów.
Zaobserwował u nich statystycznie istotny spadek poziomu cholesterolu już w przedziale od trzeciego do szóstego tygodnia zażywania mleczka pszczelego i wzrost poziomu fosfolipidów. W cukrzycy obniżał się poziom cukru we krwi. Te dane w sposób oczywisty przemawiały za normalizacją zaburzeń ustrojowych pod wpływem mleczka pszczelego.
Ze zmian podmiotowych około 90 procent pacjentów – jak twierdził – podawało poprawę samopoczucia, przypływ sił żywotnych, zmniejszanie się i ustępowanie dolegliwości serca, ustępowanie szumu i zawrotów głowy, poprawę słuchu i wzroku. (…) Zaobserwowano wygładzenie się skóry twarzy i zmniejszanie się zmarszczek, (….) wzrost sprawności fizycznej i umysłowej oraz odporności na choroby infekcyjne. Ponadto twierdził, że po zażywaniu mleczka pszczelego obserwowano pewien stopień normalizacji czynności gruczołów dokrewnych, zahamowanie dalszego rozwoju miażdżycy, działanie immunoregulacyjne w chorobach autoimunoagresywnych (marskość wątroby, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, stwardnienie rozsiane, postępujący zanik mięśni); (…) w środowisku zwiększonej ilości cAMP i interferonu następuje zahamowanie wzrostu nowotworów, zmieniają się przy tym morfologiczne właściwości komórek nowotworowych, np. z komórek mięsaka powstają ( przy podziale) komórki niczym nieróżniące się od komórek normalnych ustroju (odwrotna transkryptaza).
Co do formy i sposobu zażywania mleczka pszczelego, to gwoli przypomnienia podaję za doktorem Matuszewskim, że należy stosować je podjęzykowo, na półgodziny przed śniadaniem, w ilości około 100 mg mleczka świeżego względnie w formie liofilizatu, w ilości odpowiadającej świeżej porcji. Powyższe dawkowanie ma charakter ogólny. W wypadkach chorób przewlekłych i osób starszych Matuszewski zalecał inne dawkowanie, np. tę samą ilość mleczka 2-3 razy dziennie. Zalecał, by liofilizat zażywać biorąc pod język na przeciąg pięciu minut jego grudkę wielkości ziarnka ryżu. Twierdził, że w tym czasie mleczko przenika przez błonę śluzową jamy ustnej do krwi z ominięciem żołądka, którego soki trawienne niszczą niektóre, wysoko aktywne enzymy zawarte w mleczku, a z obserwacji biochemizmu krwi przy stosowaniu mleczka pszczelego wynika, iż kuracja mleczkiem winna trwać 40 dni (…).Można ją powtarzać z 2-4 tygodniowymi przerwami.
*
Tyle za doktorem Matuszewskim o cudownych właściwościach mleczka pszczelego. Osoby zainteresowane poglądami i ustaleniami z doświadczeń dr Matuszewskiego odsyłam do roczników Pszczelarstwa z lat, o których wyżej mowa oraz do materiałów z kongresów Apimondii w Bukareszcie i Pradze, bowiem według Olka Barczyka i Łukasza Webera, doktor Matuszewski brał udział w tych kongresach i wygłosił tam referaty, w których zaprezentował wyniki własnych badań i obserwacji nad właściwościami leczniczymi i rezultatami stosowania mleczka pszczelego. Publikował je również w krajowej prasie lekarskiej. Dowodził, że mleczko pszczele zawiera niezwykłą obfitość enzymów, których niedobór u ludzi powoduje choroby wrodzone.
W pamięci osób, które znały go, zapisał się jako człowiek niezwykle uporządkowany. Pozostało po nim bogate archiwum, w postaci notatek i wywiadów oraz ewidencji wszystkich jego pacjentów (a były dni, że przyjmował do 30 osób), które zawierały m.in. uwagi o efektach spożywanego mleczka. Z niektórymi osobami prowadził również korespondencję. Szkoda, że nikt po jego śmierci nie zainteresował się tym materiałem.
Matuszewski mając pasiekę był również producentem miodu i to w znacznych ilościach, bo około tony rocznie. Nie był w stanie wszystkiego skonsumować, więc zrozumiałe, że sprzedawał go. Jako bezpośredni konsument tego produktu chętnie wypowiadał się na jego temat. Twierdził, że jest wartościowym składnikiem pokarmowym dla dzieci, dorosłych, rekonwalescentów i sportowców, niewskazany w nadmiarze w przypadkach cukrzycy, u osób z nadwagą i miażdżycą, zalecając w tych przypadkach dziennie dwie, trzy łyżeczki miodu do chudego sera i grahamki.
O doktorze Matuszewskim można mówić już tylko w czasie przeszłym, pisali więc o nim inni. Gdy w roku 1970 ukończył 70 lat mógł przejść na emeryturę. Zrezygnował ze stanowiska naczelnego lekarza uzdrowiska. Był jednak w pełni sił i nadal pełnił niektóre z dotychczasowych obowiązków. Dziesięć ostatnich lat swojego życia poświęcił propagowaniu ochrony Polanicy przed uprzemysłowieniem i zurbanizowaniem. Był członkiem kilku towarzystw naukowych, członkiem redakcji czasopism Balneologia Polska i Wiadomości Uzdrowiskowe, członkiem założycielem i wieloletnim prezesem Towarzystwa Miłośników Polanicy.
Miał szeroką praktykę lekarską i reprezentował typ dawnego lekarza, który z pacjentem rozmawiał i doradzał. Prowadził spartański tryb życia. Do późna w nocy pisał artykuły i prace. Jego bibliografię zestawił i opracował dr Leszek Barga z Akademii Medycznej we Wrocławiu. Liczy kilkadziesiąt pozycji.
Za życia był szanowany nie tylko jako lekarz, ale jako społecznik i pszczelarz. Został uhonorowany wieloma odznaczeniami państwowymi, regionalnymi i branżowymi. Na emeryturę przeszedł mając 82 lata życia i 52 lata pracy. Zmarł 30 marca 1983 roku. Został pochowany na cmentarzu polanickim. Jeszcze w tym samym roku na wniosek Towarzystwa Miłośników Polanicy, część ulicy Zakopiańskiej, przy której mieszkał, otrzymała nazwę ulicy doktora Józefa Matuszewskiego. W roku 2004 nazwano jego imieniem miejscowe Gimnazjum.
Wspominając, niestety już nieco zapomnianą w środowisku pszczelarskim sylwetkę doktora Józefa Matuszewskiego, zrodziła się we mnie taka oto refleksja.
Nie mnie, pszczelarzowi ustalać, ile we wnioskach i twierdzeniach wynikających z praktyki i obserwacji doktora Józefa Matuszewskiego jest prawdy. Ale nawet, jeśli obie są prawdziwe tylko w połowie, to i tak aż dziw bierze, że obecnie prawie wcale nie prowadzi się w Polsce kontraktacji i skupu mleczka pszczelego, podczas gdy jeszcze niedawno tylko trzy krajowe spółdzielnie pszczelarskie skupowały około dwóch ton tego produktu rocznie. Gdyby próbować znaleźć odpowiedź na pytanie o przyczynę takiego stanu rzeczy, to wydaje mi się, że jedna odpowiedź zdaje się tu być racjonalną, a którą można ująć w formie pytania, które adresuję nie tylko do resortu zdrowia: A cóż miałoby lobby farmaceutyczne z tego, że naród byłby odrobinę zdrowszy? Żaden to dla tej branży interes!
Szczęściem jako pszczelarze nie wypuszczamy tej sprawy ze swych rąk. Mamy swoje organizacje, choć mam wrażenie, że ogół pszczelarzy wydaje się, że do tego rodzaju działań nie jesteśmy jeszcze dostatecznie przygotowani. Odnoszę wrażenie, że na strategicznych kierunkach pszczelarskie lobby nadal jest mało skuteczne (przykład: reklama produktów pszczelich!), jednak twierdzę, że wcale nadal nie musi tak być. Czuję się wprost obrażany, gdy osoba reprezentująca poważną instytucję państwową, neguje słowa doktora Matuszewskiego twierdzi (!), że miód nie ma właściwości leczniczych, gdyż nie ma na to dowodów.
– ???
Liczę na to, że może jednak ktoś wpadnie na pomysł, jak zmienić tę sytuację. Jest nas w kraju, pszczelarzy, przecież około 40 tysięcy, ale jak na razie nie widzę na horyzoncie pomysłu na przebicie się z wiedzą, która pozostawił w spuściźnie doktor Józef Matuszewski, której – ciągle ją wzbogacając – hołduje liczne grono krajowych i zagranicznych lekarzy; nikt też nie traktuje poważnie tej wiedzy, którą zgromadziliśmy przez wieki jako pszczelarze. Zatem, póki co, wypada mieć nadzieję i wierzyć, że ziarno posiane na polu apiterapii przez doktora Matuszewskiego i pielęgnowane przez współczesnych Judymów naturalnego lecznictwa, jak profesorowie: Artur Stojko, Ryszard Czarnecki, Bogdan Kędzia czy doktor Arkadiusz Kapliński oraz wielu innych, których nie mogę tu wymienić, wyda plon, o jakim marzyli pierwsi entuzjaści apiterapii. W końcu odwołując się do autorytetu Hipokratesa chyba nie straciliśmy wiary, że główną siłą leczącą człowieka może być natura. Wystarczy ją tylko poznać.
P.S. Ewentualną korespondencję lub zapytania na powyższy temat można kierować do mnie na adres mailowy: jerzy.gnerowicz@poczta.onet.pl
Źródła:
1. Informacje ustne uzyskane w roku 2014 od Aleksandra Barczyka z Polanicy i Łukasza Webera z Wrocławia.
2. Barg Leszek, Józef Matuszewski – Lekarz Naczelny Uzdrowiska, [w:] Polanica Zdrój wczoraj i dziś. T 2,Ksiega Pamiątkowa 1945-2005.
3. Jazłowiecki Kazimierz, Całe życie w Zdroju, Artykuł prasowy (ok.1975), czasopismo regionalne, tytuł nieznany.
4. Guzik Kazimierz, Niech pamięć o nim nie zginie! Artykuł prasowy (ok.1988), czasopismo regionalne, tytuł nieznany.
5. Mleczko pszczele. Druk ulotny autorstwa J. Matuszewskiego (ok. 1970).